Czarna Owca Pana Kota

Czy to już ten moment? O eutanazji zwierzęcia

Eutanazja to najtrudniejsza decyzja, z jaką każdy opiekun zwierzęcia będzie musiał się zmierzyć. Samo słowo oznacza „dobrą śmierć”, czyli taką w której nie obecne jest cierpienie i ból. Prawidłowo przeprowadzony zabieg eutanazji jest od nich wolny. Pozwala zwierzęciu na godną, bezbolesną śmierć. Od strony technicznej polega ona na podaniu serii zastrzyków doprowadzających do ustania czynności życiowych. Aby zabieg był bezbolesny, lekarz wprowadza zwierzę w stan narkozy (dokładnie tak jak w przypadku innych zabiegów) a następnie podaje wlew dożylny (w niektórych przypadkach np. gdy są to małe zwierzęta, iniekcja podawana jest dosercowo), który zatrzymuje akcję serca.

Czy to już czas?

Decyzję o uśpieniu zwierzęcia zawsze podejmuje lekarz weterynarii (opierając się o założenia ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. z późn. zm.). Jednak ostatnie słowo należy do opiekuna.

Jaki i kiedy podjąć taką decyzję, aby mieć pewność, że jest ona właściwa?

Każda decyzja, którą podejmiemy będzie nieodwracalna i pociągnie za sobą konsekwencje.

Uważam, nie tylko jako techniczka weterynarii, ale przede wszystkim jako opiekunka sporego stadka zwierząt, że powinniśmy kierować się zasadą ograniczania cierpienia. Na pierwszym miejscu stawiamy dobro zwierzęcia, a nie swoją potrzebę spędzenia z nim większej ilości czasu.

Podczas wieloletniej praktyki weterynaryjnej, nagminnie spotkałam się z tego typu wypowiedziami jak np. ,,nie jestem gotowa, aby już się pożegnać”. W przypadku zwierząt przewlekle chorych, z niewydolnością wielonarządową,  z brakiem możliwości dalszej terapii, w agonii, nie pobierających pokarmu/wody nasze działanie powinno być ukierunkowane na minimalizowanie ich cierpienia. Takie zwierzę umiera godzinami, tygodniami. Postępowanie opiekuna, który nie chce dokonać  wówczas eutanazji, jest egoistyczne, pozbawione empatii a wręcz okrutne. Jest i druga strona medalu, czyli ,,podchody” lekarza, przekonującego do uśmiercenia zwierząt poprzez np. wymyślanie nieistniejących chorób i objawów.

Nieadekwatnymi powodami do eutanazji są starość, zmiana w zachowaniu manifestująca się np. brakiem chęci do zabaw, wpadki typu oddawanie moczu i kału poza kuwetą/w domu.

Takie telefony urywają się w porach wakacyjnych i przedświątecznych. Konsumpcyjne podejście do życia zakłada – jeśli się zepsuło nie naprawiaj, a kup nowe – i niestety wśród niektórych opiekunów zwierząt jest wciąż popularne.
Powinniśmy pozwolić zwierzęciu odejść w przypadku, gdy:

  • ma chorobę nowotworową nie poddającą się leczeniu bądź w wyniku której cierpi, nie porusza się, nie je, nie pije,
  • nie ma możliwości dalszej terapii w przypadku choroby przewlekłej/nieuleczalnej np. przewlekła niewydolność nerek stadium IV,
  • poddawane jest uporczywym terapiom, których skuteczność może nie przynieść spodziewanego efektu,
  • zwierzę choruje na chorobę zakaźna, stanowiąca poważne zagrożenie dla innych zwierząt np. kocia białaczka, paramyksowiroza u gołębi,
  • konieczne jest przeprowadzenie aborcji np. w celu ograniczania bezdomności oraz przeciwdziałania skutkom poważnych chorób matki lub/i płodu (aby uniknąć takich rozwiązań, najlepiej wysterylizować/wykastrować zwierzę zawczasu),
  • ma poważne wady rozwojowe,
  • dostępna terapia jest poza możliwościami finansowymi opiekuna, a jej skuteczność może być niewielka np. guzy mózgu, urazy kręgosłupa,
  • jest po wypadku w stanie ciężkim,
  • jest to zwierzę dzikie, którego przeżycie wiąże się z drastycznymi ingerencjami nie pozwalającymi na powrót na wolność np. odcięcie skrzydła u ptaka
  • oraz w każdym innym przypadku, w którym nie da się ograniczyć bólu u zwierzęcia nieuleczalnie chorego.

Jak się przygotować?

Najlepiej wybrać gabinet, w którym my i zwierzę pod naszą opieką czujemy się bezpiecznie. Jeśli nie mamy możliwości udania się do lekarza, który prowadził nasze zwierzę, przygotujmy dokumentację medyczną. Niektórzy weterynarze przyjeżdżają również do domów. Ma to szczególne znaczenie przy większych psach, gdy nie ma możliwości ich bezpiecznego i bezbolesnego przeniesienia np. w przypadku porażenia kończyn. W miarę możliwości, postarajmy się zapewnić zwierzęciu poczucie bezpieczeństwa. Zabierzmy ze sobą jego ulubiony kocyk/zabawkę. Pozwólmy zjeść ulubiony smakołyk (nie proponuję podawać jedzenia bezpośrednio przed eutanazją, ponieważ zwierzę może zachłysnąć się wymiocinami, co potęguje stres). Jeżeli stan zwierzęcia na to pozwala, weźmy go do ulubionego miejsca. Zadbajmy o pamiątkową fotografię.

Czego się spodziewać?

Jeśli sytuacja nie jest pilna, najlepiej umówić się pod koniec pracy przychodni. Pozwala to na większy komfort – z reguły jest spokojniej. Poprośmy kogoś bliskiego, aby nam towarzyszył. Przed wykonaniem eutanazji warto również poprosić lekarza o informację, na temat tego jak będzie wyglądać cały proces. Pozwoli to uniknąć nieporozumień takich jak potrzeba większej ilości czasu czy specjalne życzenia np. chęć przygaszenia światła. Koniecznie poinformujmy lekarza weterynarii, jeśli zrobi nam się słabo. Dla dobra zwierzęcia zostańmy z nim do momentu zachowania świadomości. Po podaniu środka przeznaczonego do eutanazji mogą wystąpić drgawki, gwałtowne oddechy, skurcze mięśni oraz rozluźnienie zwieraczy (popuszczenie kału i moczu), będące następstwem śmierci. Jeśli to dla nas za trudne, możemy opuścić gabinet na moment podania wlewu zatrzymującego krążenie, ponieważ zwierzę nie jest już świadome naszej obecności.

Pamiętajmy, że mamy prawo pożegnać się ze zwierzęciem w komfortowych dla nas warunkach. Co oznacza, że mamy prawo do decyzji na temat tego, co stanie się z jego ciałem oraz możemy spędzić ze zmarłym przyjacielem dokładnie tyle czasu, ile potrzebujemy, aby się pożegnać. Mamy prawo zachowywać się nerwowo, płakać i być roztrzęsieni/one. To ogromny stres – wszyscy to rozumiemy. Jego ciało powinno być traktowane z należytym szacunkiem przez cały personel.

Uważam, że do eutanazji należy przygotowywać się przez całe życie zwierzęcia. Nie chodzi mi o to, aby odliczać czas i zadręczać się myślami o śmierci zwierzęcia. Chciałabym natomiast, abyśmy „chwytali dzień” i korzystali z czasu, który został nam dany. Ważne jest codzienne budowanie wspomnień i głębokiej relacji. A w momencie, kiedy zwierzę cierpi, a medycyna jest bezradna, nie skazywać go na długą bolesną śmierć – tylko dlatego, że nie zdążyliśmy nacieszyć się sobą. Eutanazja to nie okrucieństwo, to nasz ostatni akt miłości.

Agnieszka Tokarczyk – zwierzęta zawsze były dla mnie ważne. Jestem aktywistką prozwierzęcą, działającą na rzecz zwierząt wykluczonych. Obecnie pracuję jako techniczka weterynarii, zajmuję się przede wszystkim opieką nad królikami i zwierzętami dzikimi. Szczególne miejsce w moim sercu zajmują gołębie miejskie. W ramach odpoczynku piekę wegańskie ciasta.

Serdecznie dziękujemy Adriannie Chorąży za korektę tekstu!

Cisi zabójcy

Koty to jedne z najgroźniejszych zabójców – często zabijają, nie po to by zjeść, ale dla zabawy. Im bardziej najedzone tym chętniej zabijają. Ich ofiarą pada rocznie – według amerykańskich badań – miedzy 1,3 do 4 miliardów ptaków i między 6,3 a 22,3 miliardów małych ssaków.  Dodatkowo zabijają 650 milionów gadów i płazów – też rocznie.  Dane te dotyczą tylko Stanów Zjednoczonych, a przecież koty żyją wszędzie i wszędzie polują. Według australijskich badaczy koty przyczyniły się do wymarcia przyjemniej 27 gatunków ssaków i zagrażają kolejnym 127. Brytyjskie badania wskazują z kolei, że koty odpowiadają za śmierć 30% populacji wróbli w tym kraju.

Koty zabijają ptaki, małe ssaki, gady i płazy.

Gdy wypuszczasz kota…

Wypuszczając swojego kota na zewnątrz możesz być odpowiedzialny/na za śmierć około 33 ptaków i 12  małych ssaków rocznie. Te śmierci są całkowicie niepotrzebne i nie powinny się w ogóle wydarzyć. Koty zabijają powoli, śmierć, którą zadają nie jest ani szybka, ani bezbolesna. Naprawdę chcesz na to narażać 45 zwierząt rocznie? W ciągu całego życia jeden kot żyjący załóżmy 14 lat zamorduje około 630 zwierząt!

Koty nie tylko zabijają, ale też poważnie ranią ptaki, które z reguły bez udzielenia pomocy umierają  w wyniku infekcji rozwijających się w zadanych przez koty ranach. Wiele pogryzionych przez koty czy psy ptaków trafiało do naszej Fundacji i niestety nie wszystkim na czas udawało się pomóc. Większość  ranionych przez koty umierała powoli, obojętnie mijana przez ludzi.  Tylko w ostatnim tygodniu mieliśmy kontakt z kilkoma osobami, które albo znalazły poranionego ptaka, albo były opiekunami kota, który poranił ptaka (np. bardzo dziś rzadkiego wróbla).

Podloty kosa zbite przez kota

Badania prowadzone w różnych krajach pokazują wyraźnie, że więcej ptaków ginie zabitych przez koty niż np. w wyniku kolizji z budynkami, potrącenia przez samochód czy zatrucia przez pestycydy. 2/3 wszystkich zabitych przez koty w każdym kraju ptaków to gatunki rodzime. Dodatkowo stres spowodowany przez obecność kotów wpływa na płodność ptaków. W połączeniu z aktywnością ludzką (rozrost miast, zagarnianie dotychczasowych siedlisk zwierząt)  może doprowadzić do całkowitego wyginięcia kolejnych gatunków ptaków.

Również w Polsce zostały przeprowadzone badania aktywności kotów (Krauze-Gryz, Gryz, Żmihorski). Według nich latem na 1 km2 przypadają aż 3-4 koty – to kilka razy więcej niż zagęszczenie lisa czy kilkanaście razy większe niż kuny. Polskie koty podobnie jak amerykańskie zabijają najczęściej ptaki, ale również jaszczurki, wiewiórki, nietoperze, a nawet młode zające.

W przeciwieństwie do dziko występujących drapieżników oraz swoich ofiar, „wychodzące” koty domowe znajdują się w uprzywilejowanej sytuacji. Ich populacja nie jest zależna od liczebności populacji ofiar, gdyż są karmione przez opiekunów i opiekunki. W przeciwieństwie do innych drapieżników są także leczone – to kolejna kwestia stanowiąca przewagę nad innymi gatunkami danego ekosystemu. Możliwa jest więc sytuacja, w której koty eliminują dany gatunek z ekosystemu, bez uszczerbku dla własnej populacji. W tym ujęciu nie możemy uznać kota za element ekosystemu.

Psy też zabijają

Nie tylko koty polują na ptaki i ssaki. Robią to także psy. One również zabijają setki dzikich zwierząt każdego miesiąca.  Przykładowo w Nowej Zelandii badacze odnotowali w 1997 roku przypadek psa, który w ciągu 6 tygodni zabił 500 zagrożonych wymarciem ptaków kiwi. Z kolei w Australii 3 psy w ciągu jednej nocy zabiły 80 pingwinów.  Do tej pory psy przyczyniły się do wyginięcia przynajmniej 10 gatunków zwierząt i zagrażają poważnie 150 innym gatunkom.

Co robić?

Mając pod opieką koty czy psy musimy pamiętać o innych zwierzętach. O tych, które są ich ofiarami. Brak wiedzy na ten temat i nasza lekkomyślność może zagrażać życiu wielu istot, również tych zagrożonych już wyginięciem gatunków. Oprócz psów i kotów – tak hołubionych w społeczeństwach zachodnich – wokół nas żyją też inne zwierzęta. Miejmy nadzieję, że koty i psy nie pozostaną jedynymi gatunkami na ziemi – ciągle rozmnażane, by stanowić towarzystwo dla ludzi.

Naszą odpowiedzialnością jako opiekunów/nek zwierząt domowych jest sterylizacja psów i kotów, tak by nie rozmnażały się i nie zagrażały innym gatunkom, oraz chronienie dzikich zwierząt przed kotami czy psami poprzez ograniczanie im możliwości polowania w sezonie lęgowym oraz latem, kiedy to przypada szczyt aktywności polujących kotów. Ważne, by psy wyprowadzane na spacery nie były spuszczane ze smyczy na terenach, gdzie mieszkają dzikie zwierzęta, tak by nie mogły ich skrzywdzić – poranić czy zabić.

Jest to jedyna humanitarna droga, by chronić dzikie zwierzęta, ale i domowe – trudno przecież zapomnieć, że koty niewysterylizowane i wypuszczane nie tylko się rozmnażają  czyniąc bezdomnymi kolejne generacje kotów,  ale też są narażone na niebezpieczeństwo – zagubienia, potrącenia, skrzywdzenia przez kogoś nieprzychylnego. I dla zwierząt domowych i dzikich lepiej będzie jeśli te pierwsze zostaną w domu.

Aśka Wydrych